wtorek, 4 października 2011

Pracownika trzeba sobie wychować

Image: Stuart Miles / FreeDigitalPhotos.net
Właściwie tytułowe zdanie mogłoby robić za cały dzisiejszy wpis na blogu. Postaram się jednak rozpisać o kilka zdań, żeby przedstawić to, co mi chodzi po głowie.
Po założeniu mikro firmy (najczęściej na początku jednoosobowej) w końcu dochodzimy do tego, że zmuszeni jesteśmy zatrudnić kogoś do pracy. Jest to spowodowane faktem, że mamy więcej zleceń, jakieś inne obowiązki i potrzebna jest nam pomoc. I bardzo dobrze. Jest to oznaka tego, że firma zaczyna się rozwijać i zaczyna się nam wieść odrobinę lepiej.
I teraz stajemy przed dylematem. Kogo zatrudnić? Mamy kilka możliwości.
Po pierwsze, zatrudniamy doświadczonego pracownika, który wie o co chodzi, więc będzie nam dużo łatwiej. Plusem jest jakość i szybkość, minusem są na pewno koszty utrzymania takiego pracownika.
Druga opcja, zatrudniamy jakiegoś studenta. Na temat pracy studentów niektórzy już znają moje zdanie. Są lepsi i gorsi pracownicy, z tym, że ci gorsi rzutują na obraz wszystkich, więc jest to ryzyko. W sumie minusów jest sporo: zaangażowanie (a właściwie jego brak), kiepska dyspozycyjność, nikła wiedza, "nieopierzenie". Plusem na pewno jest fakt, że nie będzie taki pracownik dla nas drogi. Czy jednak ten plus przesłoni minusy?
Trzecia opcja, zatrudniamy "świeżynkę" po szkole (po studiach, po szkole średniej). I czego tutaj doświadczamy? Do minusów zaliczymy na pewno "nieopierzenie", niewielką wiedzę i zerowe doświadczenie. Do plusów na pewno należy dyspozycyjność (co w przypadku mikro firmy ma kluczowe znaczenie), raczej niewielkie oczekiwania finansowe (zakładam, że mamy do czynienia z normalnymi ludźmi, którzy wiedzą, że nie mając umiejętności i doświadczenia nie mają prawa domagać się więcej). Być może w dalszej perspektywie będzie lojalność i jakieś większe zaangażowanie.
Na pewno jednak praca ze "świeżynką" do łatwych nie należy. Osoba taka nie wie, jak to jest w normalnej firmie. Nie wie, jakie są prawa, jakie obowiązki. Co mu wolno, a co nie. I tutaj duże wyzwanie stoi przed pracodawcą. O ile charakteru człowieka zmienić się nie da, to na jego podejście do pracy, umiejętności i zaangażowanie można już próbować wpłynąć. No chyba, że się nie uda, to się z takim człowiekiem rozstajemy. Ważne jest jednak, by na początku narzucić swoje reguły gry, bo jeśli odpuścimy na tym etapie, to potem będzie już nam o wiele trudniej.
Jak pewnie wywnioskowaliście, jestem zwolennikiem zatrudniania "świeżynek" po szkole. I to akurat się zgadza, bo oprócz tego, co opisałem wcześniej, jest też jeden plus dla pracodawcy. Satysfakcja z tego, że kogoś się wyszkoliło i ma się z tego korzyści. A zatrudnienie osoby po szkole ma ten plus, że jeśli trafimy na właściwego człowieka, to współpraca dla obu stron może być bardzo owocna.

5 komentarzy:

  1. taki świeżynek po szkole, co uzyskał dyplom licencjacki, stwierdził mi, że on to jest pracownikiem biurowym - i w razie czego sprzątać nie będzie, w reklamie poza biurem nie pomoże, mebli nie przeniesie - to nie leży w sferze jego zainteresowań

    wyjasniam - ponieważ firma jest mała, musimy mieć opcje na wypadek np. choroby Pani od reklam, sprzątaczki, itp. (kobiety pow. 60 lat), albo jeśli nasz majster-fachman da w szyje na max, lub wyjedzie na fuche do rajchu i nie pomoże (pije, ale pracuje generalnie dobrze i jest punlktualny)

    bo to raz - ja, szef - sam sprzątałem, albo nosiłem ulotki?

    OdpowiedzUsuń
  2. aha, pracy biurowej, z opcją pomocy fizycznej w razie potrzeby odmówiło już 3 świeżynków i 2 świeżynki :)

    oczywiście była oferta, że w razie extra pomocy jest extra premia i bonusy (skorzystał kolega, o którym piszę na blogu w poście o śliwkach i dzikich jabłkach) - ale gdzie tam - choroba pod nazwą "prestiż" sprawia, że wolą siedzieć w domu, u mamusi, wiecznie "szukając dobrej pracy"

    OdpowiedzUsuń
  3. co do studenta, hmmm, poza pewnymi branżami i stanowiskami dorywczymi, z żalem stwierdzam: "NIE, dziękuję"

    75% studentów to:
    zerowa lojalność, zerowa stabilizacja, ciągle na finansowym cycu rodziców (brak motywacji finansowej), z reguły wybujałe plany na przyszłość bez pokrycia w rzeczywistości, brak umiejętności i kompetencji

    kiedy sam byłem studentem, denerwowało mnie to podejście pracodawców - teraz w pełni sam rozumiem :)

    moja rada dla studentów, którzy to czytają - spróbujcie sami jakiegoś mini, mikro... biznesiku - zobaczycie jak to jest po drogiej stronie barykady - zrozumiecie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chodzi o lenistwo świeżynek w kwestii sprzątania to trudno się z Tobą nie zgodzić. Dziwi mnie jednak fakt, że świeżynkom np. nie przeszkadza nieład.

    OdpowiedzUsuń
  5. świeżynek chce tak pracować jak studiował

    czyli dużo obijania się, lekko i rozrywkowo, ewentualnie krótkie spięcie się do pracy na ostatnią chwilę, potem znów luzy mają być...

    może tych kilku świeżynków się wystraszyło, bo myśleli, że np. na wakacjach będą luzy - a tu się okazało, że luzów nie będzie - bo jak będzie martwy sezon - wykorzystamy to na przemeblowanie biura, prace porządkowe, promocję, itp.

    bo w firmie nie ma pitu pitu, albo zasuwasz z robotą, albo... zasuwasz z inną robotą :)

    OdpowiedzUsuń