poniedziałek, 21 listopada 2011

"Fenomenalna" firma

Czy można kpić z klientów, wyzywać ich, oszukiwać i jeszcze dodatkowo wykazywać się arogancją i na wszelką krytykę wyrażoną przez klientów w komentarzach, rewanżować się negatywami? Oczywiście, że można. Dla niektórych to norma.
Firma, która tak czyni ma się bardzo dobrze. Jest polskim producentem odzieży i handluje nią na Allegro. Sprzedaje sporo różnych ubrań (ma kilka tysięcy komentarzy), jednak jej podejście do ludzi budzi obraz politowania. Nie wiem, jak można tak traktować klientów i jeszcze istnieć na rynku.
Pochodząca z Gołdapi firma sprzedaje coś, czego nie sprzedaje konkurencja. Odzież w większych rozmiarach. Dzięki temu już na starcie ma wyselekcjonowaną grupę klientów.
Problemem jest fakt, że jest bardzo długi termin wysyłki, bo aż 6 dni roboczych. Ale to akurat można przeboleć. Załóżmy bowiem, że firma szyje daną odzież natychmiast po pojawieniu się chętnego do kupna danej rzeczy.
Jak jednak wytłumaczyć to, że np. firma wysyła towar po kilkunastu dniach roboczych? Oczywiście, pewnie mają dużą ilość zleceń i się nie wyrabiają. Można jednak klienta poinformować, że termin się przedłuży o 2-3 dni, bo mają dużą liczbę zleceń, dołożą np. broszkę za 2 złote i wszystko jest ok, a klient byłby jakoś tam udobruchany.
Komentarze negatywne otrzymują najczęściej od ludzi, którzy czekają długo na swoją upragnioną odzież. W odpowiedzi dowiadują się między innymi: "Szanowny Imbecylu (...)". No dla mnie jest to niewytłumaczalne i niewybaczalne, żeby w taki sposób odpisać klientowi, którego mogę nawet najbardziej na świecie nienawidzić. Po takim tekście firma powinna zamknąć swoją działalność i zniknąć z mapy Polski, a dodatkowo urażona osoba powinna zaskarżyć daną firmę o zniesławienie.
Czego jeszcze dowiadujemy się z aukcyjnych komentarzy o tej firmie? Brak kontaktu, niemiła obsługa to tylko najdelikatniejsze z uwag.
Ja, na szczęście, nie zostałem jeszcze obdarowany negatywem od tej firmy, mimo iż jestem kupującym. Nie oznacza to jednak, że jeśli ja wystawię taki komentarz tej firmie, to nie mogę liczyć na rewanż. Najprawdopodobniej otrzymałbym go. Tylko za co? Jeśli ja wygrywam aukcję i przelewam pieniądze 5 minut po wygraniu aukcji, to za co mogę dostać negatywny komentarz? Nie wiem, ale zauważyłem, że doświadczyła tego osoba, która wystawiła neutralny komentarz ze względu na długi termin realizacji. Otrzymała ona komentarz "negatywny ze względu na wprowadzanie klientów w błąd". Poszkodowana pisała o 14 dniach oczekiwania, firma udowadnia, że czas oczekiwania wyniósł 8 dni (6 dni roboczych). Skoro większość osób, które wystawiają firmie negatywy czyni to z powodu opóźnień w wysyłce, to nie ma powodu, by nie wierzyć i tej osobie. Ponadto arogancja w każdym komentarzu ze strony "fenomenalnej" firmy też nie daje pretekstu, by jej ufać.
Dlaczego zdecydowałem się zatem na zakup w tej firmie? Z grzeczności. Zostałem poproszony o kupno jakiejś tam odzieży i to zrobiłem.
Tak czy inaczej, zastanawia mnie, gdzie tkwi fenomen tej firmy, że tak dużo i w ogóle sprzedaje? Rozumiem, że osoby, które raz się sparzyły na tej firmie już więcej tam nie zrobią zakupu (ja również nie planuję), ale co z resztą? Czy ta firma naprawdę znalazła sobie niszę, na której można nieźle zarabiać? Jeśli tak, to pogratulować. Pytanie tylko, jak długo wytrzymają z takim podejściem do klienta? Firma pod obecnym nickiem sprzedaje od maja 2010, więc miała dopiero 1,5 roku, by zrazić do siebie klientów. Ile potrzebuje czasu, by cieszyła się dużą niesławą?

piątek, 18 listopada 2011

Kolejny cios w przedsiębiorców

Pan premier w swoim exposé poinformował, że w 2012 roku przedsiębiorców zatrudniających pracowników czeka 2-procentowa podwyżka składu rentowej.
Zgodnie z tym, co powiedział premier, podwyżka składki będzie leżała po stronie pracodawcy, ponieważ firmy za mało inwestują, a za dużo oszczędzają.
Dziwna to argumentacja, ponieważ widocznie nie każdy rozumie, w jakich czasach obecnie żyjemy. Firmy boją się inwestować, ponieważ czeka nas (właściwie już doświadczamy tego) spowolnienie gospodarcze, a to nie jest dobry okres, by inwestować. Dlatego też przedsiębiorcy wolą oszczędzać pieniądze, by mieć choćby na to, by przetrwać trudny okres i mieć środki na wynagrodzenia.
No, jak wynika z decyzji Tuska, lepiej nie obciążać tym kosztem pracownika, gdyż on przynajmniej te pieniądze wyda, co dla budżetu państwa jest lepszym rozwiązaniem, aniżeli oszczędności pracodawcy... Z tym, że jeśli pracodawca zdecyduje się zwolnić pracownika, ponieważ jego utrzymanie będzie zbyt wysokie, to już premiera nie interesuje. I tego nie wziął pod uwagę w swoich kalkulacjach.
A wszystko to pod pretekstem czynienia dobrze pracownikom, podobnie jak podniesienie najniższego wynagrodzenia.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Skąd brać pieniądze?

Prowadzisz sobie firmę, miesiące upływają w spokoju. Każdy jest podobny do siebie. Aż tu nagle przychodzi miesiąc, gdzie masz mnóstwo zleceń. Roboty jest full, spodziewane przychody zdecydowanie wyższe niż zwykle. Co robić?
Oczywiście, w takich chwilach należy się cieszyć, bo każde większe i niespodziewane zlecenie to dodatkowe pieniądze. Niestety, rodzi to też problemy. I tutaj trzeba uważać.
Zwiększone przychody to też zwiększone koszty (większe podatki, większe wynagrodzenie dla osób, które wykonują dla mnie zlecenia). Dodatkowo, jeśli termin płatności moi klienci wyznaczają sobie na 45 dni, to problem jest już poważniejszy.
Przykładowo pracujemy sobie cały listopad i mamy zamiast 1000 PLN przychodów, nagle 1500 PLN. Koszty i podatki wzrastają analogicznie (np. z 800 PLN do 1250 PLN). Problem jest taki, iż klient życzy sobie otrzymać fakturę z dniem 30 listopada, a co za tym idzie, VAT i podatek dochodowy muszę zapłacić do 20 grudnia. Dodatkowo, na początku grudnia muszę również wypłacić wynagrodzenie wykonawcy, a więc sporo kasy mi odejdzie. No a płatność wpłynie na moje konto 15 stycznia. Teoretycznie wszystko git, ale jeśli np. przez 2-3 miesiące przychody będą wzrastać (a co za tym idzie koszty i podatki) to może mi zabraknąć pieniędzy na uregulowanie wszystkich zobowiązań, mimo iż generalnie jestem (tzn. będę) na plus.
Dlatego też tak ważne jest trzymanie sporej gotówki na koncie na wypadek tego, że mógłbym więcej zarobić. Ot, taki szczegół.
W tekście nie wspominam o tym, że w grudniu trzeba zapłacić podwójny podatek, co jest w ogóle kretyńskim pomysłem. Zwłaszcza, że np. w grudniu mogę mieć malutkie przychody lub żadne i US będzie musiał mi te pieniądze, które sobie swoimi łapami przywłaszczył, oddać. Ale co potrzymają moje pieniądze to potrzymają. A dla firm, które nie mają dodatkowych środków i żyją od faktury do faktury może to być gwóźdź do trumny. Nie wnikałem dokładnie jeszcze w ten problem, więc będę musiał skonsultować to z księgowym. Tak czy inaczej, warto w listopadzie generować koszty. I to duże. Być może sympatyczna Pani z Kreciej Nory mi ten problem nieco rozjaśni.

środa, 26 października 2011

Ręce opadają

Image: Ambro / FreeDigitalPhotos.net
Znalezienie pracownika, takiego prawdziwego, lojalnego, uczciwego i "niekombinatora" jest rzeczą niezwykle trudną. Czasami mam wrażenie, że wręcz niemożliwą.
Zawsze byłem daleki od tego, żeby wszystkich ludzi wrzucać do jednego worka, ale niestety muszę to zrobić. Albo ja mam pecha, albo po prostu ta większość obiboków rzutuje na tą mniejszość, która jest pracowita, angażuje się w to, co robi i zależy jej na pracy.
Jeśli ktoś zatrudnia pracownika i daje tej osobie możliwości rozwoju (inwestuje w to swój czas i spore pieniądze, aby wyszkolić daną osobę), dodatkowo w ciągu 12 miesięcy podbija wynagrodzenie o ponad 50%, nie robi przeszkód, by ta osoba studiowała czy załatwiała własne sprawy w godzinach pracy, nie daje nadgodzin, utrzymuje dobry kontakt z pracownikiem, to czy taki pracownik ma prawo, żeby narzekać?
Najwyraźniej ma powody. Notorycznie się spóźnia, nie informuje (czytaj: nie pyta) pracodawcy o tym, że chciałby coś załatwić prywatnego w godzinach pracy, siedzi na necie, rozmawia przez komunikator, itp.
Najdziwniejsze jest to, że nawet merytoryczna rozmowa nic nie daje. Nawet na rozmowę, którą chciałem przeprowadzić na temat przyszłości tej osoby, spóźnia się. Kpiny z mojej firmy, kpiny z moich klientów, kpiny ze mnie. Chyba wyjątkowego pecha miałem.
Generalnie łatwo jest pracownika zwolnić. Wystarczy powiedzieć "dziękuję" i "do widzenia" i jest spokój. Tyle teoria. W praktyce rozstanie z nielojalnym pracownikiem jest dość trudne. Bo wiemy, ile czasu i poświęcenia kosztowało nas wyszkolenie pracownika i perspektywa ponownego szkolenia kolejnej osoby (bez gwarancji, że ta nowa osoba będzie dla nas w porządku) nie jest najciekawsza. Poza tym, problem jest taki, że pracownik, którego już wyszkoliliśmy, a chcielibyśmy zwolnić, wykonuje swoją pracę dobrze, solidnie, itp. Problem jest z jego podejściem do pracy, które jest karygodne. Jeśli chciałbym daną osobę wyszkolić w zakresie kontaktów z klientami (a taki był mój cel na początku), a widzę, że ta osoba się spóźnia, to co ja mam zrobić? Kolejna rzecz, gdybym chciał zatrudnić dodatkową osobę, to również będzie problem, ponieważ ta nowa osoba brałaby zły przykład z tej starej.
A zatem, czy jedynie wyrzucenie pracownika z pracy jest rozwiązaniem? Chciałbym wierzyć, że nie będzie to koniecznością, ponieważ ja naprawdę "szukam w ludziach dobra". Może zatem cięcia pensji pomogą? Nie lubię i nie chciałbym tego robić, ale to chyba może być ostatnie ostrzeżenie dla tej osoby.
Co najsmutniejsze, osoba, która tak podchodzi do pracy jest osobą wykształconą (czytaj: absolwentką uczelni). Nie najlepiej to świadczy zarówno o tej osobie, jak i o uczelni, którą ukończyła. A co jeszcze tragiczniejsze jest, to ta osoba nie rozumie tego, że jej postępowanie jest złe, bo po rzeczowej rozmowie, w kolejne dni robi to samo.
A czy Wy, inni pracodawcy, macie podobne problemy? A jak się na ten temat zapatrują pracownicy? Mam nadzieję, że uda nam się wywiązać dyskusję w tym temacie.

wtorek, 25 października 2011

Pieniądze na cele społeczne?

Janusz Palikot pobił wszystkich. Postanowił pozbyć się 480 tysięcy złotych, jakie przysługuje mu za pracę w sejmie i przekazać je na cele społeczne. Rzadko piszę o polityce, ponieważ brzydzę się tym tematem. Tym razem jednak chciałbym to skomentować.
Nie da się ukryć, że gest kontrowersyjnego polityka jest szlachetny i zasługuje na najwyższe uznanie. Nie mogę się z nim jednak zgodzić w tym, że będzie nakłaniał kolegów z jego ugrupowania lub innych do podobnego czynu, np. przekazania jednej pensji rocznie na cele charytatywne. Dlaczego?
Jestem zdania, że za pracę należy się płaca. I skoro zdecydowaliśmy się na to, by posłów dopuścić do koryta, to niech oni zarabiają. Nie każdy jest biznesmenem tak jak Palikot, którego swoją drogą bardzo szanuję za odwagę pójścia pod prąd.
Uważam jednak, że zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby zmniejszenie uposażenia posłów lub nawet zredukowanie liczby naszych wybrańców lub likwidacja senatu. Tutaj jednak nie mamy co być optymistami. Nic się w tym temacie nie zmieni.
Oczywiście, każda nieprzymuszona inicjatywa polityka, który chciałby zrzec się jakiejś części kasy i przeznaczyć ją na inne cele zacznie wchodzić w krew naszym rządzącym. Tak czy inaczej, cieszmy się z pierwszego kroku, jaki wykonał Palikot. Być może jego śladem będą szli inni.

środa, 12 października 2011

Mały, zabójczy ZUS

Image: Gregory Szarkiewicz / FreeDigitalPhotos.net
Państwo nas kocha, państwo nas lubi, państwo nas szanuje. Tak, to są moje marzenia, ale rzeczywistość jest niestety brutalna, a te trzy czynności (lub stany), które wymieniłem powyżej można sobie między bajki włożyć. Do czego zmierzam? Ano do tego, że pomoc państwa dla rozpoczynających działalność gospodarczą jest fikcją. A już zwłaszcza, jeśli chodzi o podatki i haracz w postaci ZUS-u.
Problem jest taki, że jeśli myślimy o rozpoczęciu działalności gospodarczej, to nie możemy liczyć na to, że być może uda nam się zdobyć jakichś klientów i jakoś to będzie. Nie ma przebacz. My musimy znaleźć klientów i to maksymalnie szybko, bo jeśli tego nie zrobimy, będziemy mieli problemy. Nie możemy zacząć działalności w ten sposób, że będziemy liczyć na to, że ona za jakiś czas się rozkręci. To jest niemożliwe. My musimy już od pierwszego dnia zarabiać pieniądze, by móc uregulować zobowiązania. Mało tego, w dniu rozpoczęcia działalności nad nami już ciąży obowiązek zapłacenia ZUS-u. I nikogo to nie interesuje, że chcielibyśmy np. zarobić na chleb. Nie, chleb może poczekać. Ważniejsze są opłaty.
Przykładowo ktoś sobie rozwija biznes polegający na usługach w zakresie wykonywania stron internetowych. Trafiają mu się dwa zlecenia w pierwszym miesiącu, w którym jego przychód wynosi np. 320 PLN. I co? Nawet, na dobrą sprawę, na ZUS nie starczy, mimo iż jest to tzw. mały ZUS.
Zdaję sobie sprawę, że niniejszy post może mieć charakter roszczeniowy, ale taki właśnie ma być. Państwo w żaden sposób nie pomaga początkującym przedsiębiorcom. A to, że można założyć firmę przez internet czy jesteśmy zwolnieni z opłat skarbowych, itp. to jest tylko kropla w morzu.
Z drugiej strony mniejsza pomoc początkującym przedsiębiorcom jest uczciwa w stosunku do tych, którzy zaczynali na samym początku i nie otrzymali znikąd pomocy. No, ale to jest temat na inne opowiadanie.
W tym wątku chciałbym tylko zwrócić uwagę, że państwo nie pomaga początkującym przedsiębiorcom. Zresztą już w jednych z poprzednich postów wspominałem, że liczenie na pomoc w zakresie dofinansowania również graniczy z cudem. Ładnie się mówi o tym w mediach, ale gdy przychodzi co do czego, to już tak kolorowo nie jest.
Mamy cieszyć się z tego, że płacimy mały ZUS. Cieszmy się, ale to nie jest szczyt możliwości naszego państwa, by pomóc początkującym przedsiębiorcom.

poniedziałek, 10 października 2011

Ważna płynność finansowa

Image: David Castillo Dominici / FreeDigitalPhotos.net
Nie będę się specjalnie rozwodził w dzisiejszym poście na temat płynności finansowej. Każdy, kto prowadzi działalność gospodarczą doskonale wie, jak bardzo jest jej zachowanie.
Wiadomo, terminów trzeba pilnować (ZUS, VAT, podatek dochodowy, opłaty za lokal, media, księgowość, wynagrodzenia dla pracowników, itp.). Jest tego naprawdę sporo.
Niestety, wymaga to posiadania sporej gotówki, która musi być przygotowana na te cele. Często zdarzają się sytuacje kryzysowe, jak opóźnienia w przelewach od klientów, mniejsza liczba zleceń, itp. Tylko, że żadnych z tych instytucji i osób, wobec których mamy zobowiązania to nie interesuje. Trzeba zapłacić i tyle.
Obowiązkiem dobrego managera (czy po prostu właściciela firmy) jest dbanie o to, by tych pieniędzy nie zabrakło. Czyli jeśli są lepsze miesiące, nie wolno nam tych pieniędzy roztrwonić, bo nagle może przyjść gorszy miesiąc i stajemy przed problemem. Zwlekać z opłatami, zapożyczać się, czy robić jeszcze inaczej kombinować, by rozwiązać kłopot.
Ja swoją działalność prowadzę już dwa lata i doskonale wiem, że moim obowiązkiem jest to, by zapewnić mojej firmie stabilizację na wypadek kryzysu. Dlatego też w miesiącach, które były dobre odkładałem część pieniędzy na zobowiązania bieżące. Dzięki temu, jak dotąd, na razie nikomu za nic nie zalegam i nie muszę brać kredytów, by spłacić długi. Nie mam ich, więc jest dobrze.
A post ten piszę tylko ku przestrodze, osobom, które bawią się w działalność czasami sodóweczka nie uderzyła, jak zdarzy im się miesiąc, w którym zarobią naprawdę dużo kasy.

wtorek, 4 października 2011

Pracownika trzeba sobie wychować

Image: Stuart Miles / FreeDigitalPhotos.net
Właściwie tytułowe zdanie mogłoby robić za cały dzisiejszy wpis na blogu. Postaram się jednak rozpisać o kilka zdań, żeby przedstawić to, co mi chodzi po głowie.
Po założeniu mikro firmy (najczęściej na początku jednoosobowej) w końcu dochodzimy do tego, że zmuszeni jesteśmy zatrudnić kogoś do pracy. Jest to spowodowane faktem, że mamy więcej zleceń, jakieś inne obowiązki i potrzebna jest nam pomoc. I bardzo dobrze. Jest to oznaka tego, że firma zaczyna się rozwijać i zaczyna się nam wieść odrobinę lepiej.
I teraz stajemy przed dylematem. Kogo zatrudnić? Mamy kilka możliwości.
Po pierwsze, zatrudniamy doświadczonego pracownika, który wie o co chodzi, więc będzie nam dużo łatwiej. Plusem jest jakość i szybkość, minusem są na pewno koszty utrzymania takiego pracownika.
Druga opcja, zatrudniamy jakiegoś studenta. Na temat pracy studentów niektórzy już znają moje zdanie. Są lepsi i gorsi pracownicy, z tym, że ci gorsi rzutują na obraz wszystkich, więc jest to ryzyko. W sumie minusów jest sporo: zaangażowanie (a właściwie jego brak), kiepska dyspozycyjność, nikła wiedza, "nieopierzenie". Plusem na pewno jest fakt, że nie będzie taki pracownik dla nas drogi. Czy jednak ten plus przesłoni minusy?
Trzecia opcja, zatrudniamy "świeżynkę" po szkole (po studiach, po szkole średniej). I czego tutaj doświadczamy? Do minusów zaliczymy na pewno "nieopierzenie", niewielką wiedzę i zerowe doświadczenie. Do plusów na pewno należy dyspozycyjność (co w przypadku mikro firmy ma kluczowe znaczenie), raczej niewielkie oczekiwania finansowe (zakładam, że mamy do czynienia z normalnymi ludźmi, którzy wiedzą, że nie mając umiejętności i doświadczenia nie mają prawa domagać się więcej). Być może w dalszej perspektywie będzie lojalność i jakieś większe zaangażowanie.
Na pewno jednak praca ze "świeżynką" do łatwych nie należy. Osoba taka nie wie, jak to jest w normalnej firmie. Nie wie, jakie są prawa, jakie obowiązki. Co mu wolno, a co nie. I tutaj duże wyzwanie stoi przed pracodawcą. O ile charakteru człowieka zmienić się nie da, to na jego podejście do pracy, umiejętności i zaangażowanie można już próbować wpłynąć. No chyba, że się nie uda, to się z takim człowiekiem rozstajemy. Ważne jest jednak, by na początku narzucić swoje reguły gry, bo jeśli odpuścimy na tym etapie, to potem będzie już nam o wiele trudniej.
Jak pewnie wywnioskowaliście, jestem zwolennikiem zatrudniania "świeżynek" po szkole. I to akurat się zgadza, bo oprócz tego, co opisałem wcześniej, jest też jeden plus dla pracodawcy. Satysfakcja z tego, że kogoś się wyszkoliło i ma się z tego korzyści. A zatrudnienie osoby po szkole ma ten plus, że jeśli trafimy na właściwego człowieka, to współpraca dla obu stron może być bardzo owocna.

niedziela, 2 października 2011

Przykład podejścia pracownika do pracy

Image: Ambro / FreeDigitalPhotos.net
Dzisiejszy wpis chciałbym, aby był ostrzeżeniem dla potencjalnych pracodawców, którzy szukają pracownika do swojej firmy. Patrzcie, kogo zatrudniacie, bo możecie zostać na lodzie.
Byłem sobie w jednej kebabiarni (dokładnie 1 października) i byłem świadkiem pewnej scenki. Przyjechał szef do tej kebabiarni z towarem i panna, która była za ladą chciała rozmawiać z szefem o swojej przyszłości w firmie. Powiedziała mniej więcej coś takiego:
- Wiem, że umawialiśmy się, że będę studiowała zaocznie, ale zmieniłam zdanie i będę studiowała jednak dziennie. W związku z tym nie będę dyspozycyjna w tygodniu, a jedynie w weekendy będę pracować. Nie przyjdę zatem do pracy 4 października.
To co usłyszałem zwaliło mnie z nóg. Panienka 1 października oznajmia, że od 4 października nie będzie mogła normalnie pracować tylko w weekendy!
Nasuwa się kilka wniosków.
Przede wszystkim ludziom nie zależy na pracy. Praca, nawet najgorsza, traktowana jest przez studentów jako element przejściowy, więc i podejście do obowiązków i prawa pracy jest dość luźne. Panienka zadziałała bez wyobraźni nie dając pracodawcy nawet szans na znalezienie zastępstwa.
W dalszej części scenki dowiedziałem się, że pracodawca nie zamierza jednak panienki puścić wolno i będzie ona musiała jeszcze przez 14 dni pracować, by ten miał szansę znaleźć kogoś na jej miejsce.
Swoją drogą zastanawia mnie, czy ta panna będzie jeszcze pracować w te weekendy czy pracodawca jej podziękuje? Aż się w jakiś weekend skuszę na kebaba, by zobaczyć, co się zmieniło.
Tak czy inaczej, nadal nie potrafię zrozumieć, jak panienka mogła postawić pracodawcę w takim położeniu? Niech to będzie ostrzeżenie dla potencjalnych pracodawców. Zastanówcie się, kogo zatrudniacie. Zwłaszcza, jeśli chodzi o studentów.

środa, 28 września 2011

Bez rewolucji na początku

Image: photostock / FreeDigitalPhotos.net
Wielu z nas, początkujących przedsiębiorców, ma wiele pomysłów dotyczących swojej działalności. Często liczba pomysłów przerasta nasze możliwości i chcielibyśmy je wszystkie wdrożyć w życie. Czy to dobre rozwiązanie?
Moim zdaniem nie. Choć sam mam wiele koncepcji na przyszłość, staram się nie robić wszystkiego na raz. Stwierdziłem, że lepiej rozwinąć jedną rzecz, a gdy ta już dobrze się zakorzeni, pomyśleć o następnej, a potem jeszcze jednej i jeszcze jednej. Chodzi o to, żebyśmy to co robimy, robili naprawdę profesjonalnie.
Nie powinno być tak, że stworzymy firmę o 20 profilach, a potem nie mamy czasu na to, by odpowiadać klientom na pytania czy realizować poprawnie zamówienia (daję tutaj przykład sklepów internetowych z allegro, gdzie często kontakt ze sprzedawcą jest utrudniony, ponieważ on się zajmuje wszystkim, oprócz profesjonalnego podejścia do klienta).
Według mnie tak być nie powinno. Kiedy decydujemy się na działalność musimy mieć na względzie fakt, że to klient jest dla nas priorytetowy. Bez względu na wszystko. Niestety, w chwili obecnej tak nie jest. Często przekonuję się o tym robiąc zakupy przez allegro. Czasami się zastanawiam, jak to jest, że ta firma jeszcze funkcjonuje, skoro nie działa ona tak, jak powinna?

poniedziałek, 26 września 2011

Unikać kredytów

Image: photostock / FreeDigitalPhotos.net
Rozpoczęcie działalności gospodarczej wiąże się ze sporymi nakładami finansowymi, które czekają przedsiębiorcę. W zasadzie nie da się ich uniknąć, ale da się je zminimalizować.
Z mojego punktu widzenia, najlepiej - jeśli to możliwe - nie pakować się w żadne kredyty na samym początku. Nie wiemy, jak uda nam się wystartować z działalnością, nie wiemy czy i ilu klientów będziemy mieli. Nie wiemy również jakie straty poniesiemy na początku. Dlatego też ważne jest, by działalność rozpoczynać mając jakiś kapitał własny.
Wzięcie kredytu wiąże się z dodatkowymi opłatami, których na początku młodemu przedsiębiorcy nie zabraknie. Wszak ZUS, podatki, lokal i media kosztują. A gdy doliczymy do tego kwotę kredytu, uzbiera się spora suma.
Moim zdaniem, lepiej wstrzymać się z rozpoczęciem działalności przez miesiąc, dwa niż pakować się w problemy, które zwiększają ryzyko jej upadku już w pierwszych miesiącach.
Oczywiście, są profile działalności, które wymagają większych nakładów i tutaj bez kredytu może się nie obyć. Warto w tym wypadku dokładnie zapoznać się z ofertami kredytowymi banków i wybrać tą najlepszą. Nie jest to łatwe, ale warto poświęcić więcej czasu na selekcję, ponieważ - tak jak wspomniałem - na początku działalności każda złotówka jest istotna i zanim ją wydamy na cokolwiek, należy się kilka razy nad tym zastanowić.

piątek, 23 września 2011

Wiara w siebie

Image: Ambro / FreeDigitalPhotos.net
Żeby bawić się w działalność gospodarczą potrzeba jest odwaga. Jednak nie taka, że stwierdzę, iż jestem odważny, założę działalność i niech się dzieje wola nieba. Nie o to chodzi.
Potrzebna jest wiara w siebie i w to, że to, co zamierzam zaoferować klientom jest czymś dobrym, czymś czego oni potrzebują, może być im pomocne i jest wartościowe.
Wiara w siebie polega tutaj na tym, że ja wierzę, iż pomysł, który wdrażam w życie ma szansę wypalić, ponieważ jest on poparty analizą rynku, mam odpowiedni kapitał i jestem w stanie przetrwać nawet kilka miesięcy bez zysku. Trzeba wierzyć w to, że nasza każda przemyślana decyzja jest krokiem do sukcesu. Dlatego też wiara w siebie jest, w moim odczuciu, czymś innym od odwagi.
Wiara w siebie wiąże się z optymizmem. Aby wierzyć w to, co robimy musimy mieć w sobie dużo optymizmu, bo tylko on dodaje nam wsparcia w trudnych chwilach.
To tyle teorii w tym poście, bo nie chciałbym tutaj jakoś specjalnie moralizować lub, co gorsza, zmieniać. Nie moja taka rola. Warto jednak myśleć, analizować i wierzyć w to, co się robi.

środa, 21 września 2011

W czym lepszy od konkurencji?

http://www.flickr.com/photos/teddy-rised/3013233924/sizes/z/in/photostream/
Posiadając niewielki kapitał, a takowy posiada większość młodych ludzi, którzy chcą założyć własną działalność, trudno wyjść do klienta z czymś niepowtarzalnym. Dlatego też musimy patrzeć na to, co oferuje klientom konkurencja.
Obserwowanie konkurencji w dzisiejszych czasach jest obowiązkiem przedsiębiorcy. Zaniedbanie tego może doprowadzić do tego, że klienci mogą bardzo szybko odejść od nas, jeśli znajdą gdzie indziej lepszą ofertę.
Wróćmy jednak do początku. Żeby stracić klientów, trzeba najpierw ich zyskać, czyli podebrać konkurencji. Musimy zatem wyjść do klienta z czymś ciekawym.
Raczej na konkurowanie ceną nie ma co liczyć, ponieważ firmy, które dłużej są na rynku mają większe możliwości. Z pewnością posiadają większe rabaty u hurtowników/producentów, klienci są do nich przyzwyczajeni.
Nasza nowa firma może jednak walczyć o powodzenie klientów. Jeśli prowadzimy na przykład firmę usługową, możemy zaproponować krótszy termin wykonania danego zadania. Kolejna rzecz, możemy ustalić inne godziny pracy (np. pracować o godzinę dłużej niż konkurencja). Jeśli jesteśmy fachowcami w jakiejś branży, możemy swoją wiedzą i umiejętnościami przyciągnąć klientów. Natomiast jeśli prowadzimy działalność w mniejszej miejscowości, możemy również podejściem do klienta zyskać sobie ich sympatię.
Jeśli prowadzimy jakiś sklep, dobrze jest organizować od czasu do czasu jakieś promocje lub dorzucać jakieś gratisy. W tym wypadku dobrze jest, aby klient miał świadomość, że za to, co wyda, otrzyma więcej niż chciał.
Jeżeli zamierzamy zorganizować jakąś promocję w naszym sklepie, dobrym rozwiązaniem jest akcja ulotkowa (w mniejszym mieście) z informacją o tym, że są obniżki jakichś tam produktów. Tutaj nie chodzi o to, żeby próbować osiągać zyski na sprzedaży produktów promocyjnych, a o to, by przyciągnąć klienta do siebie i pokazać mu, że nasz sklep jest konkurencyjny i otwarty na potrzeby klienta.
Ogólnie rzecz ujmując, pomysłów jest wiele. Podstawą jest jednak posiadanie kapitału i nie siedzi w nas potrzeba osiągnięcia szybkiego zysku. Pozyskiwanie klienta to długotrwały proces.

Rachunkowość oddaj księgowym

http://www.flickr.com/photos/23065375@N05/2246559853/sizes/m/in/photostream/
Prowadzenie firmy to, oprócz przyjemności, jest też obowiązkiem. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć (papierków, terminów, itp.). Czy jednak musimy sobie tym głowę zaprzątać?
Zdecydowanie jestem zwolennikiem tego, żeby nie tracić czasu na to, by bawić się rachunkowością w naszej mikro firmie, ponieważ zabierze ona nam masę czasu, a dodatkowo nigdy nie będziemy mieli pewności, czy wszystko to, co robimy jest w porządku względem US.
Ogólnie koszt prowadzenia księgowości w małej firmie nie jest jakiś drastycznie wysoki i może się spokojnie zamknąć w kwocie 100 PLN. Dlatego też czy warto dla takiej kwoty ryzykować i tracić mnóstwo czasu? Odpowiedź nasuwa się sama.
Zlecenie zabawy w księgowanie wszystkich rachunków biuru rachunkowemu ma też dodatkowe korzyści. W tym biurze możemy się bowiem wielu ciekawych rzeczy typu, jak zaoszczędzić pieniądze, co możemy księgować, co nie, czy też interesujące informacje na temat terminów wystawiania faktur, itp.
Ogólnie rzecz ujmując, ja widzę w takim działaniu same korzyści. Już dzisiaj nie wyobrażam sobie, żebym sam zagłębiał się w rozmaite tajniki rachunkowości w weekendy czy wieczorami. Szkoda czasu. Dzięki temu umysł mamy wolny od takich rzeczy i możemy skoncentrować się na tym najważniejszym, czyli naszej działalności.

wtorek, 20 września 2011

Gotowość na wyzwania i wyrzeczenia

http://www.flickr.com/photos/barackobamadotcom/2726187638/sizes/z/in/photostream/
Prowadzenie działalności gospodarczej ma swoje rozliczne plusy, ale ma też niemało minusów. Do nich z pewnością zaliczymy konieczność poświęceń.
Jeśli decydujemy się na prowadzenie działalności, musimy w to włożyć całe serce. Nie można bowiem skutecznie działać na pół gwizdka. O czym mówię?
Przede wszystkim musimy mieć świadomość, że działalność gospodarcza (zwłaszcza w początkowej fazie) to nie jest praca etatowa od 7.00 do 15.00, gdzie już o 14.55 czekamy ubrani przed drzwiami i jesteśmy gotowi do wyjścia, jak ma to miejsce w wielu urzędach. Tak naprawdę, prawdziwa praca zaczyna się właśnie później.
W normalnych godzinach zajmujemy się tym, czego dotyczy profil naszej działalności. A wszystko zaczyna się wieczorem. Wówczas poświęcamy swój czas na przemyślenia, analizę tego co zrobiliśmy i tego co dopiero zamierzamy zrobić. Edukujemy się w zakresie działalności, a także myślimy, jak pozyskać klientów, jak utrzymać tych, których posiadamy, itp.
Jest naprawdę wiele takich spraw, które zabierają nam masę czasu, ale jest to wymóg. Żeby dobrze wystartować potrzeba wyrzeczeń i to niemałych. I to jest właśnie wyzwanie dla nas.
W dalszej perspektywie te działania są kluczowe dla naszej działalności, bo to jest dla nas być albo nie być. Jeśli nie zdobędziemy klientów i nie uszczęśliwimy ich, mamy małe szanse na to, że oni do nas wrócą.

poniedziałek, 19 września 2011

Dofinansowanie dla wybranych

http://www.flickr.com/photos/yomanimus/102798907/sizes/z/in/photostream/
Pragnąc założyć działalność gospodarczą musimy być zdani tak naprawdę wyłącznie na siebie i swoje finanse. Liczenie na to, że otrzyma się jakieś pieniądze z Unii Europejskiej może być złudne.
O dofinansowanie może się starać każdy, kto spełni jakieś tam warunki. Problem jest jednak taki, że ich spełnienie nie daje gwarancji otrzymania środków. I tutaj jest haczyk.
Nawet jeśli napiszesz najlepszy program musisz liczyć na życzliwość komisji i cud. Na temat unijnego dofinansowania bardzo ładnie mówi się w mediach, bo jest to temat chodliwy. Tymczasem, gdy przychodzi co do czego, na pieniądze nie możemy liczyć.
Tak naprawdę przerażające jest to, że wielu ludzi starało się o środki mając naprawdę świetne pomysły, ale musiało się obejść smakiem. Tymczasem olbrzymie dofinansowania otrzymują absurdalne działalności, jak choćby taka, która polega na donoszeniu pracownika na pracodawcę. I nie są to jakieś małe pieniądze, a setki tysięcy złotych.
Nie wiem, od czego zależy dobra lub zła wola komisji i nie próbuję nawet do tego dociekać, ale prawdą jest, że jest ono dla wybranych. Tak samo śmiesznie wygląda walka urzędów pracy z bezrobociem. Tutaj też jesteśmy świadkami tego, że tak naprawdę nikomu nie zależy na tym, aby to bezrobocie zmniejszyć. Urzędnicy zawsze wszystko wiedzą lepiej.
Nie piszę tego przez pryzmat własnej działalności, ponieważ ja nie ubiegałem się o dofinansowanie unijne. Mówię to na podstawie analizy sytuacji znajomych, którzy starali się o to.
Czy załamywać się? Zdecydowanie nie. Co mogę zasugerować, to wziąć się do pracy (nawet na etacie), oszczędzać, szukać dodatkowych dochodów. Tylko po to, by móc otworzyć własną działalność. Bo ryzyko często się opłaca.

niedziela, 18 września 2011

Biznes dla odważnych?

http://www.flickr.com/photos/23065375@N05/2247354856/sizes/m/in/photostream/
Założenie jakiegokolwiek biznesu wymaga odrobiny odwagi. Ta kwestia nie podlega jakimkolwiek wątpliwościom, ponieważ wiąże się ona z ryzykiem. A jak wiadomo, nie każdy je lubi podejmować.
Dla wielu osób praca na spokojnej posadce jest szczytem marzeń. Osoby te nie mają żyłki hazardzisty, nie lubią podejmować ryzyka. Pełnią szczęścia jest dla nich spokojna praca (najchętniej od 7.00 do 15.00), która jest pozbawiona niepotrzebnego, ich zdaniem, stresu. I trudno się z takimi osobami nie zgodzić. Stabilizacja jest w życiu bardzo ważna i takie osoby trzeba zrozumieć.
Jest też druga część naszego społeczeństwa (w sumie nie naszego), która jest w mniejszości. Są to przedsiębiorcy, którzy podjęli ryzyko. Zdecydowali się na to z różnych względów (chęć wzbogacenia się, chęć uatrakcyjnienia swojego życia, potrzeba zarządzania zespołem i wiele innych).
Są to osoby odważne, ponieważ zdecydowali się na podjęcie ryzyka. A tych, przy prowadzeniu działalności nie brakuje. Po pierwsze, inwestuje się własne, często ciężko zarobione pieniądze. Po drugie, próbuje się wdrożyć w życie pomysł, co nie jest wcale łatwe. Po trzecie, jest się odpowiedzialnym za ludzi, których się zatrudnia. Po czwarte, trzeba iść za rynkiem i walczyć każdego dnia - o klientów, o zadowolenie pracowników, o dobrą organizację. Są też inne problemy, jak na przykład instytucje ZUS, US, urzędy, papierki i masa innych problemów, o których najczęściej pracownicy na etacie nie myślą, bo nie mają takiej potrzeby.
Kto zatem powinien decydować się na otwarcie działalności? Na pewno osoby z pomysłem. Kolejna rzecz, to posiadanie jakiegokolwiek kapitału, bo całkowite finansowanie działalności z kredytu może okazać się zabójcze. Aby otworzyć działalność konieczna jest też cecha wojownika, który nie poddaje się i walczy dalej z rozmaitymi przeciwnościami losu. Niesłychanie ważna jest determinacja oraz ambicja. Tutaj jednak istotne jest też wsparcie rodziny, przyjaciół, bo często jest tak, że jedna osoba (najbliższa) jest w stanie zabić w człowieku jakikolwiek pomysł.

Po co ten blog?

http://www.flickr.com/photos/tulanesally/4307042890/sizes/z/in/photostream/
Nie wiem, czy decyzja o założeniu niniejszego bloga jest rozwiązaniem dobrym, ale zdecydowałem się na założenie go, ponieważ mam co nieco do powiedzenia na temat działalności gospodarczej i chciałbym się w tym miejscu dzielić swoimi przemyśleniami.
Zaznaczam, że blog nie ma na celu mówić ludziom, co mają robić, jak działać, by się wzbogacić. Nie o to chodzi. Rola tego bloga będzie bardziej polegała na tym, by mówić o tym, z jakiego typu problemami spotykamy się każdego dnia.
Mam nadzieję, że nie zabraknie mi mobilizacji i pomysłów, by regularnie go aktualizować. Jeśli macie jakieś sugestie, pytania, problemy, nie wahajcie się kontaktować ze mną bądź zwyczajnie komentować notki.