Dzisiaj portal Money opublikował rozmowę z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, Ministrem Pracy i Polityki Społecznej. Dowiedzieliśmy się, że będzie więcej pieniędzy na staże...
Kompromitacji naszego rządu ciąg dalszy. Od ludzi pobiera się haracz w postaci funduszy pracy, które to pieniądze, zamiast być przeznaczane na walkę z bezrobociem, są wykorzystywane na tak beznadziejny cel jak staż.
Ja się pytam: czego nauczy się pracownik na stażu? Np. w urzędach? O ile mi wiadomo, stażyści w urzędach mają bardzo ważne zadania w postaci mycia szklanek i parzenia kawy. I to wszystko. Każdy zdrowo patrzący pracodawca, który widzi u potencjalnego kandydata do pracy w CV słowo "staż" to od razu ignoruje ten akapit. Staże są złe i nie rozwiązują absolutnie żadnego problemu.
Poprzez staże problem nie jest rozwiązywany, a jedynie przesuwany w czasie. Staż się kończy, absolwent idzie na bezrobocie i na tym działania rządu się kończą. "Niech się pracodawcy martwią", takie pewnie jest myślenie tych ludzi.
Owszem, dla niektórych ludzi jest to szansa, by parę złotych zarobić, ale nie można patrzeć w taki sposób. Rząd musi patrzeć globalnie i poczynić działania, by zachęcić pracodawców do zatrudniania ludzi. A co mamy? Wysokie obciążenia (podatki, ZUS), które tylko zachęcają pracodawców do tego, by przyjmować pracowników na umowy śmieciowe lub... żadne.
to jednak bujda na rysorach, sorry memory ale kawę parzyć to mogą stażyści w budżetówce ale u prywaciarza to jest zapirdziel i dowidzenia po darmowym stażu, przecież staż jest nie tylko w budżetóce drogi bloggerze
OdpowiedzUsuńOwszem, u prywaciarza jest zapierdziel, tylko najpierw taki prywaciarz musi dostać stażystę.
UsuńPoza tym, co prywaciarzowi przyjdzie z wyszkolenia stażysty, kiedy nie będzie mógł go przyjąć na etat do pracy?